Kuchnia zdecydowanie nie jest naszym ulubionym tematem, i nie podróżujemy po to, żeby odkrywać narodowe potrawy odwiedzanych krajów. Jednak jedzenie pozostaje nadal istotną częścią każdej wyprawy. Dlatego też na tej stronie jeszcze wielokrotnie będziemy pisać o przysmakach świata. O najdziwniejszych stworzeniach, które są smakołykami na innych kontynentach. Nasze europejskie żołądki i podniebienia zdecydowanie nie do wszystkich serwowanych tam potraw są przygotowane. Nie mówiąc oczywiście o naszych oczach, które w dużym stopniu odpowiadają za komfort posiłku.
Zaczniemy dzisiaj od Amazonii, a dokładnie od Iquitos, miasta w Peru, do którego, nie ma dostępu drogą lądową. Jest to jedyne miasto na świecie z każdej strony otoczone dżunglą. Dotrzeć tu można tylko drogą powietrzną lub wodną. Tutaj właśnie po raz pierwszy zetknęliśmy się z mojojois, tłustymi larwami żyjącymi w liściach palm. Larwy te są wielkim przysmakiem Indian, ale też niewątpliwym źródłem białka dla nich. Można je jeść na kilka sposobów. Usmażone, wyglądają trochę jak nasz gruby makaron; grillowane, wyglądają jak wyschnięty makaron i …….żywe, które odstraszają już samym wyglądem. Jednak, jak ktoś potrafi pokonać w sobie uczucie obrzydzenia może się zdziwić. Są one bowiem słodkawe o kremowej konsystencji i delikatnym smaku. Żywe oczywiście, bo te z grilla różnią się już smakiem. Przypominają bowiem grillowane koniki polne i inne insekty. Czy się z nami zgadzacie? Kto odważył się na ten krok? Piszcie do nas o swoich wrażeniach i walce z obrzydzeniem. Na zdjęciu żywe mojojois gotowe do spożycia.