Nasze spotkania z dżunglą

Dżungla-plątanina drzew, lian czy epifitów, zielone piekło: prawie stu procentowa wilgotność, niewyobrażalna dzikość, potężne rośliny i drzewa, fauna najbogatsza na świecie, bezwzględna maszyna do zabijania: tutaj nawet żaby i gąsienice uśmiercają. Tutaj zagrożeniem są takie stworzenia, przy których groźne pumy czy jadowite węże to bajka. Zagrożenie czyha wszędzie, na ziemi, na roślinach czy w powietrzu. Dżungla może człowieka wyżywić, może go ukryć w swoich czeluściach, dając spokojne i pewne schronienie, może wyleczyć ofiarując mu wiele naturalnych lekarstw, może wiele, wiele dobrego…pod warunkiem, że jest się urodzonym z jej łona, że to ona karmiła i kształtowała. Wtedy jest najwspanialszą i najhojniejszą matką, jaką można sobie wyobrazić. Dla ludzi obcych jest najgroźniejszym wrogiem, który najpierw omami swoim urokiem a potem bezwzględnie pozbawi sił, nadziei a na końcu życia.

My nie mieliśmy możliwości poznawać jej uroków od urodzenia. Zgłębialiśmy ją bardzo powoli najpierw z książek, potem z filmów, z opowiadań aż wreszcie zdecydowaliśmy się doświadczyć jej osobiście, taką jak jest, taką, jaką nam się pokaże.

Zauroczyła nas już od pierwszych chwil spędzonych na samym jej brzegu. Jej potęga i siła pokazała, jak malutcy jesteśmy. Z każdym krokiem dowiadywaliśmy się jak mało wiemy o naturze, jak mało możemy w pojedynkę. Dżungla odkrywała nam się pokazując wspaniałe ara macao, najpiękniejsze dla nas papugi na świecie, bajecznie kolorowe tukany, hoaziny, zatykające dech w piersiach motyle, czy potężne krokodyle i kajmany. Kilkucentymetrowe mrówki veintequattro czyli 24 czy pająki wielkości męskiej dłoni, były tylko skromnym dodatkiem.

Kolejne wpisy będą właśnie o naszych spotkaniach z Amazonią i jej mieszkańcami. Spędziliśmy tam sporo czasu, jednak zawsze z indiańskim przewodnikiem, którego, aby przeżyć musieliśmy bezwzględnie słuchać, a jego polecenia wykonywać często szybciej niż je wypowiadał. Musieliśmy mieć oczy i uszy szeroko otwarte, nawet śpiąc, albo zwłaszcza śpiąc. Musieliśmy wyłączyć prawie wszystkie zmysły: smaku, słuchu i czasami też wzroku, zapomnieć o zmęczeniu, głodzie i niewygodach, ale przede wszystkim musieliśmy pokonywać samych siebie, swoje własne ograniczenia i lęki. Czy się opłacało? Będzie w kolejnych wpisach.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s