Wchodząc do kanionu mieliśmy wrażenie, że jesteśmy w miniaturce słynnej Colca w Peru lub Wielkiego Kanionu w Ameryce. Wielu z Was może pomyśleć, że zdecydowanie przesadzamy, bo jakim cudem tak malutki wąwóz można porównywać do gigantów światowych. My to zrobiliśmy. Zupełnie podświadomie, kiedy popołudniowe słońce zaczęło przebijać się przez chmury i jego promienie padały na wysokie zbocza o różnym kolorze. Paleta barw przechodziła od krwistej czerwieni przez róż, kilka odcieni pomarańczy aż do białości. Do tego mieszanka biało- czerwonych wydm z jednej strony i kwitnących kwiatów i palm kokosowych z drugiej. Kanion jest rzeczywiście bardzo spektakularny. Dookoła otoczony jest przez ściany z czerwonego piasku i białych formacji skalnych. Tak malowniczy krajobraz powstał dzięki jednemu malutkiemu strumieniowi, który wydrążył sobie drogę w okolicznych wydmach. Przechodząc jarem brodzi się w ciepłej wodzie sięgającej do kostek, stopy zakopują się w miękkim piasku a liście drzew dają przyjemną ochłodę. Raj? Absolutny. Miejsce rzeczywiście warte polecenia i bardzo łatwo dostępne. Swoją urodą tylko trochę ustępuje światowym gigantom. Niektórzy uważają, że Colca czy Wielki Kanion przytłaczają zarówno wielkością jak i swoim bezkresem. Fairy Stream ukoi, uspokoi i zrelaksuje. Znajduje się zaledwie 18 kilometrów od Phan Thiet, i można tu dojechać motorkiem. Tak jak my.