Dos Gringos w niedocenionej krainie baśni.

 

Dokładnie tak się poczuliśmy, kiedy siedząc w jednym z hoteli, na kolejnej już indonezyjskiej wyspie Flores, zaczęliśmy szukać informacji o Bali. Jak pisaliśmy w poprzednim poście, miejsce to na tyle nas zaintrygowało, że chcieliśmy dowiedzieć się jak najwięcej. Zagłębiając się w informacje znalezione na necie, i rozmawiając z miejscowymi ,coraz bardziej zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że zrobiliśmy wielki błąd traktując to miejsce po macoszemu. Nigdy nie przypuszczalibyśmy, że może tutaj kryć się tyle wspaniałości. Zmyliła nas absolutnie liczba turystów, oraz opinie tych, którzy spędzili tu trochę czasu, jednak poświęcając go tylko plażowaniu, zakupom i rozrywce.

Kultura oraz tradycje balijskie są niezwykle bogate, zachwycające i niesamowicie intrygujące. Potrafią wciągnąć każdego zainteresowanego w otchłań barw, zapachów czy emocji. Są to przede wszystkim zwyczaje bardzo stare, bo historię współczesnego Bali datuje się na 350 lat wstecz. Tworzyli ją Hindusi, którzy uciekli tutaj przez Islamizacją Jawy. Dlatego Hinduizm jest tu dominującą religią i dlatego ma on tak wielki wpływ na kulturę i sztukę wyspy.

I to właśnie było pierwsze, co nas zachwyciło. Niesamowite posążki, figurki czy kapliczki poukrywane głęboko pomiędzy światem turystów a mieszkańców. Zaciekawiły nas malutkie ołtarzyki stawiane co rano przed każdymi drzwiami, wjazdem czy wejściem zarówno do domów prywatnych jak i do instytucji. Nie rzadko stały na środku chodnika i musieliśmy bardzo uważać, żeby w nie nie wejść. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy czemu one służą, ale porwał na ich wygląd. Malutkie, zgrabniutkie, bijące feerią barw i zapachów. W każdym z nich było kilka kadzidełek, które powodowały, że również i zmysł zapachu rozbudzał się do życia. Nowe ołtarzyki pojawiały się zawsze rano i ozdabiały okolicę. Według nas, bo dla Balijczyków są znacznie ważniejsze, stanowią bowiem swoisty pomost pomiędzy nimi a duchami. Są robione dla duchów, żeby je udobruchać, przywitać, nakarmić.

Na Bali jest wiele unikalnych miejsc, które też turyści nie odwiedzają. Przyczyn jest kilka, albo o nich nie wiedzą, albo nie mają czasu zwiedzać, bo plaże czekają. A są to nie tylko perełki architektury i sztuki ale też kopalnia wiedzy, raj dla oczu. O Balijskim tańcu dużo wiadomo, ale o pogrzebach już zdecydowanie mniej. Pola ryżowe biją rekordy popularności ale pobliskie szlaki trekkingowe, również te ekstremalne, nie są już tak uczęszczane.

Takich przykładów moglibyśmy dawać mnóstwo, i całe ich mnóstwo przewinęło się przez nasze głowy, niestety już trochę za późno. Mleko się rozlało i opuściliśmy wyspę nie ruszywszy się z Kuty (sic!) na kilometr. Chcieliśmy zobaczyć mekkę turystów a odkryliśmy wspaniałe, fantastyczne miejsce, mekkę kultury i sztuki balijskiej, którą mieszkańcy dają na tacy, pod sam nos przyjezdnym, ale która jest niedoceniania i niedowartościowywana właśnie przez zamiejscowych. W dużej mierze, w ich oczach przegrywa z plażami i rozrywką. Tak jak w naszych. A szkoda. Tym razem zrobiliśmy wielki błąd w naszej podróży, traktując Bali po macoszemu.  Liczymy na to, że może jeszcze tam wrócimy i nadrobimy zaległości.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s