Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie poszli w miejsca odludne. Tak było i tym razem. Mocno rozczarowani wczorajszą wizytą we wioskach postanowiliśmy dzisiaj sami pozwiedzać okolicę.
Planowaliśmy wyprawę do Cat Cat, kolejnej z wiosek etnicznych. Aby się tam dostać musieliśmy iść przez Sa Pa, miasto, które jest praktycznie całe w budowie. Powstaje tu hotel na hotelu, od pięcio do dwu gwiazdkowych, mnóstwo restauracji i co za tym idzie dźwig na dźwigu i betoniarka na betoniarce. Przeszliśmy to miasto i po 3 km trekkingu doszliśmy do Cat Cat. Droga prowadziła cały czas w dół, więc szło się łatwo i przyjemnie. Zapłaciliśmy za wstęp do wioski, dostaliśmy mapę w rękę i poszliśmy….tam gdzie granice mapy nie sięgają.
Bogactwo natury, wspaniałe zwierzęta, kwiaty i drzewa, do tego cisza i spokój. Raj na ziemi. Droga najpierw była całkiem szeroka, potem węższa, ale nadal wyłożona kamieniami, potem już bez kamieni, ale nadal jeszcze nadająca…
View original post 77 słów więcej